sobota, 4 stycznia 2014

11. "Ale o czym ty do mnie mówisz człowieku?"

*** PERSPEKTYWA MAXA ***

Było mi przykro z powodu tego, co stało się Monice. Nie znamy się długo, a ja już traktuję ją jak członka rodziny. Widziałem jak starała się być przy nas wesoła. To co powiedziała, zaskoczyło mnie. Jak można zostawić samej sobie, taką wspaniałą osobę? Nie rozumiałem tego. Tak bardzo byłem pogrążony w swoich myślach, że dopiero po chwili zobaczyłem, że Monika zasnęła mi w ramionach. Wyglądała wtedy tak słodko i bezbronnie. Spojrzałem na Nathana. Zauważyłam jak bardzo przejmował się tym co spotkało Monię. Zawsze smuciło go to, że komuś działa się jakakolwiek krzywda i starał się tej osobie pomagać. Nagle zadzwonił telefon, który obudził moją "córeczkę". Jak się okazało, była to jej komórka. Wyciągnęła ją z kieszeni, dała mi do ręki i poszła dalej spać. Zaskoczony jej zachowaniem, spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Natala. Nie wiedząc co robić, wpatrywałem się w ekran. W końcu jednak odebrałem.
- Halo, Monika? GDZIE TY DO JASNEJ CIASNEJ SIĘ PODZIEWASZ? Ja się martwię, a ty nawet nie masz ochoty mnie poinformować mnie kiedy wrócisz! - wykrzyknęła do słuchawki zdenerwowana i zmartwiona Nat.
- Hej, tu mówi Max. Monika jest u nas i aktualnie śpi, więc ja odebrałem. - powiedziałem rozbawiony.
- Oh, przepraszam cię Max, że tak wybuchłam ale strasznie się o nią martwiłam. - odpowiedziała po chwili ciszy, a w jej głosie można było usłyszeć nutkę wstydu.
- Nie masz za co przepraszać, rozumiem. To już nie musisz się martwić. A skoro Monia jest u nas to może i ty wpadniesz? Niedługo pora kolacji i byłoby miło gdybyś przyszła.
- Nie, nie będę się wam narzucać... - zaoponowała.
- A kto powiedział, że będziesz się narzucać? No, chodź. Chyba nie jesteśmy tacy straszni, co? - roześmiałem się do słuchawki, a ona mi zawtórowała.
- Nie, oczywiście, że nie. Skoro tak nalegasz to przyjdę. - poddała się.
- Okej. To przyjdź gdzieś tak za 30 minut, bo musimy jeszcze tą kolację zrobić. - odpowiedziałem wesoło. Pożegnaliśmy się i nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Chłopaki spojrzeli na mnie, ciekawi z kim rozmawiałem.
- Nat przyjdzie i razem z Moniką zostaną na kolacji. - wyjaśniłem krótko. Chciałem pójść do kuchni zacząć przygotowywać jedzenie, jednak Monia skutecznie mi to uniemożliwiała. Wziąłem ją na ręce i podszedłem do Nathana. Popatrzyłem się na niego, a on szybko zrozumiał o co mi chodzi. Przekazałem Młodemu Monikę, która wtuliła się w niego i zamruczała niczym kot. Czyli może to prawda, że kobiety mają w sobie coś z kotów? Sądząc po niektórych ich zachowaniach to raczej na pewno. Spojrzałem na Natha. Przygarnął dziewczynę do siebie i szeroko się uśmiechnął. Widać było, że bardzo ją "polubił". Ale lepiej na razie nie będę się wtrącać, potem może będę mógł z Tomem pobawić się w swatkę. Zwołałem resztę chłopaków. Ruszyliśmy do kuchni, czując się jak bohaterowie idący na swoją ostatnią bitwę. Efekt zepsuł Tom, który jak to on, musiał zrobić coś głupiego. A mianowicie, wziął ze stolika jabłko i rzucił nim w lodówkę. I tak właśnie zaczęło się nasze "przygotowywanie kolacji".


*** PERSPEKTYWA MONIKI ***

Obudziło mnie coś w rodzaju huku. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. Przyglądał mi się Nathan i słodko uśmiechał. Czekaj, co? Czemu jestem u niego na kolanach? A zresztą, teraz bardziej powinnam się interesować tym co się stało, że był taki huk.
- Co to było? - zapytałam chłopaka, a on wzruszył ramionami.Wyplątałam się delikatnie z jego objęć, wstałam i skierowałam się do kuchni, bo to chyba stamtąd dochodził dźwięk kłótni. To co tam zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Kuchnia była cała umazana ketchupem i majonezem. Na ścianach znajdowały się plastry ogórków, pomidorów i szynki, na podłodze były porozbijane jajka.
- Co to ma być? - spytałam zszokowana. Chłopcy też nie wyglądali najlepiej. Stali w zbitej grupce, patrząc się na mnie z minami przestępców. Byli cali w mące, musztardzie, ketchupie i w jeszcze jakiejś dziwnej mazi. Mieli na sobie dosłownie wszystko. Warzywa, owoce, nabiał, mięso, WSZYSTKO. 
- Co to ma być? - spytałam jeszcze raz.
- No bo.. no bo.. to TOM! - wszyscy rozsunęli się ukazując winowajcę. Pokazywali na niego palcami, a on spojrzał na nich wkurzony.
- Ja tylko chciałem zobaczyć jak to wygląda gdy włoży się komórkę do mikrofalówki i ją włączy. Tyle, że zamiast telefonu dałem tam kalkulator. Ale to super wyglądało! - wytłumaczył wesoło.
- Ale o czym ty do mnie mówisz człowieku? - spojrzałam na niego dziwnie.
- A ciebie nigdy to nie interesowało? - odpowiedział trochę zbity z tropu i wskazał na mikrofalę. Z nad niej unosił się dym, a z środka wypływała czarna maź. Oprócz tego, była też tak jak wszystko w kuchni ubrudzona jedzeniem.
- Ale dlaczego to pomieszczenie i wy tak wyglądacie? I dlaczego był taki huk?
- No cóż... to znowu Tom! - odezwał się Siva, a reszta oprócz sprawcy, przytaknęła.
- Natala i ty macie być na kolacji, więc chcieliśmy zrobić coś do jedzenia, no i jakoś tak wyszło... - powiedział Tom ze spuszczoną głową.
- Posprzątajcie to, a ja zamówię pizzę. - westchnęłam, a oni od razu zabrali się do pracy. Wróciłam do salonu i ciężko usiadłam obok Nathana,, który oglądał jakiś film historyczny.
- Jak ty z nimi dajesz sobie radę? - zapytałam.
- Przyzwyczaiłem się. Ty też będziesz w końcu musiała. - roześmiał się, a ja mu zawtórowałam. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do pizzeri. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Czyżby już? To niemożliwe.
- Ja otworzę! - wydarłam się i pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je i poczułam jak się przewracam.
- Monika, ja cię kiedyś zabiję! Ty wiesz jak ja się martwiłam? - wykrzyknęła osoba, która się na mnie rzuciła. Uśmiechnęłam się szeroko, to była Nat.
- Zejdź ze mnie, ja się tu duszę. Potem możesz mnie okrzyczeć. - odparłam wesoło. Dziewczyna spełniła moją prośbę i pomogła mi wstać.
- Chodź do salonu. - pociągnęłam ją do pomieszczenia, w którym wszyscy teraz siedzieli. Chłopaki coś szybko uwinęli się z tym sprzątaniem. Ale teraz nie będę sobie zawracać tym głowy. 


___________________________________
Oto i 11 rozdział. W ogóle mi się nie podoba, bo krótki i słaby ale cóż.. przynajmniej coś jest c: Bardzo dziękuję wam za te miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem, nawet nie wiecie jak mnie to motywuje. No i jeszcze tych 6 obserwatorów.. Jesteście kochani! ♥ Przepraszam, że nie komentuje waszych blogów zbyt często, ale wiedzcie, że jestem waszą stałą czytelniczką i postaram się komentować wasze blogi. :) A jak na razie zostawiam was z tym oto rozdziałem i biorę się za pisanie kolejnego ^^

Do następnego,
Natalie ♥