poniedziałek, 24 lutego 2014

13. "Uszanowanko, zacna dziewojo. Zaiste, wyglądasz niesamowicie."

- Oh, oczywiście przyjdę. - powiedziałam jeszcze bardziej zaskoczona.
- Dobrze, dziękuję i do zobaczenia o piętnastej.
- Tak, dowidzenia.
Rozłączyłam się szybko i wróciłam do jadalni.
Byłam ciekawa czego chciał ode mnie szef, bo przecież byłam dopiero jeden dzień w pracy i chyba raczej nie mógł narzekać na to jak się sprawowałam.
- Kto dzwonił? - Monika spojrzała na mnie ciekawie, a ja wzruszyłam ramionami.
- Szef. Prosił bym przyszła do jego gabinetu o piętnastej.
- Dlaczego? Przecież nawet tygodnia nie przepracowałaś u niego w sklepie.
- Nie mam pojęcia, nie powiedział mi o co chodzi. - wzruszyłam ramionami po raz kolejny i z zainteresowaniem wpatrywałam się w niedokończone śniadanie.
- Może to jakiś pedofil? - zastanawiała się na głos moja przyjaciółka.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem, a sprawczyni tej wesołości spojrzała na nas dumna, że udało jej się nas rozśmieszyć.
- Dlatego nie będziesz szła tam sama, odprowadzimy cię. - zasugerował Siva, a reszta wydała pomruk zgody. - A potem pójdziemy gdzieś razem na obiad.
- A wiecie, że nie musicie tego robić? Sama potrafię o siebie zadbać. - uśmiechnęłam się do nich ciepło.
- Wiemy, ale chcemy. I nie pozbędziesz się nas tak łatwo. - odpowiedział Jay.
- No dobrze, jak chcecie. - westchnęłam, poddając się.
- O której mamy po was przyjść? - zapytał, dotąd milczący Nathan.
- Czekajcie na mnie i Monikę za piętnaście trzecia pod naszym domem, bo teraz muszę iść się przebrać. - odpowiedziałam po namyśle, odsuwając od siebie jeszcze pełny talerz.
Chłopcy pokiwali głowami na znak zgody.
Razem z przyjaciółką podziękowałyśmy im za wszystko, pożegnałyśmy się i wyszłyśmy.
Od razu pobiegłam do łazienki. Szybko się odświeżyłam, nałożyłam makijaż a włosy zostawiłam rozpuszczone.
Niezdecydowana co na siebie włożyć stałam przed szafą i patrzyłam się na nią tępo.
Na ratunek przyszła mi Monika, która ze swoim świetnym wyczuciem czasu pojawiła się w moim pokoju. Ona sama ubrana była w krótkie, białe spodenki, szary sweter z podwiniętymi rękawami.
Włosy miała związane w niedbały kok.
Na ręce miała dużą srebrną bransoletę a na szyi wisiorek w kształcie sowy oraz jeszcze jeden, ode mnie z którym się w ogóle nie rozstawała.
Na nogach miała zwykle białe trampki za kostkę.
Od razu z szafy wyciągnęła dla mnie białą koszulę, do tego czarną obcisłą spódniczkę nad kolano i czarne szpilki na platformie.
Swój wybór skomentowała tak:
- Nawet jeśli to pedofil, to przecież musisz ładnie wyglądać.
Nie odpowiedziałam na tą zaczepkę, bo byłam już do takich uwag przyzwyczajona.
Z toaletki wyciągnęłam kilka dodatków i już byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek i zaniemówiłam.
Za pięć minut mają przyjść po nas chłopaki.
Przygotowanie się zajęło nam więcej niż dwie godziny.
Nie pomyślałabym. Ten czas minął mi tak szybko.
- Chodź już na dół. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Moniki.
Kiwnęłam głową i ruszyłam za nią. Ledwo co zeszłyśmy, a już zabrzmiał dzwonek do drzwi. Starając się nie wywrócić na obcasach, podbiegłam do drzwi i otworzyłam je szeroko.
- Uszanowanko, zacna dziewojo. Zaiste, wyglądasz niesamowicie. - powiedział Jay, kłaniając się nisko. Reszta chłopców powtórzyła ruchy Loczka. Czując wpełzający na moją twarz rumieniec, uśmiechnęłam się szeroko. - Możemy już wychodzić?
- Oczywiście, tylko zawołam Monikę. - odparłam, wciąż czerwona na twarzy.
Już miałam krzyczeć do mojej przyjaciółki by do nas przyszła, gdy ona w tym samym momencie pojawiła się obok mnie.
- Wszyscy gotowi? - zapytała z wielkim bananem na twarzy. Pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy w stronę samochodu chłopaków, zaparkowanego przed naszym domem.
Auto było na tyle duże, że zmieściliśmy się wszyscy.
Kierowcą był Nathan, obok niego na miejscu pilota siedział Siva.
Zaraz za nimi siedziałam ja, Monika i Max, a miejsca z tyłu zajęli Jay i Tom.
Nie powiem, że podróż była spokojna.
Nathan włączył radio i ustawił głos na maxa.
Wszyscy razem darliśmy się (bo śpiewaniem nie można było tego nazwać) jak opętani teksty piosenek.
Za każdym razem jak widziałyśmy jakieś osoby, razem z Monią machałyśmy do nich i posyłałyśmy buziaki.
Większość ludzi do których się wygłupiałyśmy składała się z chłopaków w naszym wieku lub trochę młodszych, więc był jeszcze większy ubaw gdy widziałyśmy ich zarumienionych, odmachujących nieśmiało.
Zabawę zepsuł Max który zasłonił szyby mówiąc, że nikt nie ma prawa starać się poderwać jego małych córeczek.
Reszta bandy przytaknęła jego decyzji, a my z moją przyjaciółką dostałyśmy głupawki przez to i nie potrafiłyśmy opanować śmiechu. Gdy dotarliśmy na miejsce, wszyscy byli już na tyle spokojni by móc pokazać się z nimi na mieście. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy pod właściwy budynek.
- Jak będziesz wychodzić to zadzwoń do nas, to wtedy podejdziemy po ciebie tutaj. - powiedział Siva. Chciał coś jeszcze dodać, kiedy usłyszeliśmy pisk.
Fanki zaczęły oblegać chłopców że wszystkich stron.
Zdążyli jedynie posłać mi i Monice przepraszające spojrzenia zanim całkowicie zostali pochłonięci przez tłum fanek.
Tego się właśnie spodziewałam, więc nie było mi z tego powodu przykro.
- To co? Idziesz? - Monika szturchnęła mnie łokciem w plecy. Spojrzałam na zegarek.
Była za pięć trzecia.
- Niestety muszę. - westchnęłam cicho.
- Będę na ciebie czekać w kawiarence na przeciwko. Mam nadzieję, że nie będzie to długo trwało. No i uważaj tam, nie? Nie kuś go za bardzo. - puściła mi oczko, a ja z uśmiechem pacnęłam ją w ramię otwartą dłonią.
- Sobie za dużo tam nie wyobrażaj kochanieńka. To nie na twój mały móżdżek. - pogroziłam jej palcem i przytuliłam na pożegnanie. Obróciłam się  do niej tyłem i ruszyłam  stronę szklanych drzwi sklepu w którym pracowałam.
No, to zobaczymy co takiego ważnego do powiedzenia mi ma szef, że zajmuję mi czas który mogłabym spędzić z chłopakami i Moniką.

_______________________
Witam moi kochani i od razu przepraszam za to mało rozgarnięte coś będziecie pod spodem czytać. :*

Naszła mnie pani Wena, czego dowodem jest ten oto rozdział. TE WYBUCHY, TE KRZYKI, TE EMOCJE. Dobra, kogo ja oszukuje  to było strasznie nudne. ;-; Ale postaram poprawić się w przyszłym rozdziale. Rozdział pisany w notatkach na telefonie, więc za wszystkie błędy, za to że jest taki krótki i tym podobne przepraszam. Nie dość, że nie miałam internetu to pisałam to szybko bo czasu też nie miałam. Od wtorku mam wyjazd, więc nie spodziewajcie się niczego aż do soboty. Ale postaram się znowu coś w między czasie nabazgrać. :) No i jeszcze mam pomysł : nie potrafię opisywać, więc może zamiast tego wstawiałabym zdjęcia? Zależy od was czy chcecie. Jestem ciekawa waszych opinii. C:
Do następnego,
Natalie ♥

środa, 19 lutego 2014

12. "Maraton filmowy uważam za otwarty!"

- Cześć i czołem! - wydarli się jednocześnie chłopcy, gdy tylko zobaczyli mnie wchodzącą do pokoju.
- Hej wszystkim! Mam nadzieję, że Monika nie sprawiała kłopotów, co? - przywitałam się i usiadłam obok nich na kanapie.
- Nat, przypominam ci, że nie jestem dzieckiem. - Monia posłała mi mordercze spojrzenie.
-No cóż, wiele na to wskazuje.. - przekomarzałam się z nią, a chłopcy przyglądali się temu wszystkiemu z rozbawieniem.
- Coś widzę, że będziemy mieli ze sobą wiele wspólnego. - powiedział Max z uśmiechem. I tak się zaczęła nasza rozmowa "Jak pogrążyć wszystkich wokół?". Gadaliśmy o różnych wpadkach, które się nam przydarzyły. Monika śmiała się i opowiadała razem z nami, ale tej radości  nie było widać w jej oczach.
- Monia, musimy porozmawiać.. - powiedziałam poważnie, a w pokoju zapanowała cisza.
- Coś się stało? - spojrzała na mnie, trochę zaniepokojona.
- To ciebie chcę się o to właśnie spytać. Widzę, że coś się stało i na pewno nie było to coś dobrego. Po prostu się o ciebie martwię. - przyglądałam się jej uważnie.
- Jak się domyśliłaś? Myślałam, że nic po mnie nie widać.. - mruknęła, opuszczając głowę i z wielkim zainteresowaniem przyglądając się czubkom swoich butów.
- Jestem twoją przyjaciółką, przypominam ci jeśli zapomniałaś. Widzę , że coś jest nie tak nawet gdy świetnie grasz szczęśliwą. Przede mną nic nie ukryjesz. - oczy Moniki zaszkliły się.
- To.. to wszystko przez Rafała, on.. on.. - próbowała mi wytłumaczyć, powstrzymując łzy. Nawet nie musiała kończyć, bo zrozumiałam co zrobił.
- O Boże, Moniś... tak mi przykro... - wyszeptałam. Gdy tylko to powiedziałam, od razu tego pożałowałam. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach a z ust wyrwał się cichy szloch. Nathan który siedział obok niej, przytulił ją i próbował uspokoić. Schowałam twarz w dłonie, nie mogłam patrzeć na jej smutek.
- Zabiję go. Jak tylko go zobaczę, zabiję. - powiedziałam cicho, czując narastający we mnie gniew. - Idę zadzwonić do tego.. tego.. ugh!
Wstałam, wyciągnęłam telefon z kieszeni i już miałam wychodzić z pokoju, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Odwróciłam się i spojrzałam w zaczerwienione oczy przyjaciółki.
- Nie, proszę.. - wyszeptała, patrząc na mnie błagalnie. Z westchnieniem włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i przytuliłam ją mocno. Całej tej sytuacji przyglądali się chłopcy, a ich twarze były pełne współczucia. Mnie to jednak nie obchodziło, cały czas myślałam tylko o tym co zrobię temu gnojkowi jak go zobaczę. Gdy dostatecznie obie się uspokoiłyśmy, wypuściłam przyjaciółkę z objęć i zapytałam:
- No to chyba z naszego maratonu filmowego nici, co?
- Ani mi się śni! MUSIMY oglądnąć te filmy, tak na to czekałam!- wykrzyknęła w odpowiedzi, całkowicie zapominając o tym, że jeszcze przed chwilą płakała. Spojrzałam na nią zdezorientowana, a ona uśmiechnęła się lekko.
- O czym wy mówicie dziewczyny? - do rozmowy wtrącił się Tom, spoglądając ciekawie to na mnie, to na Monikę.
- Miałyśmy dzisiaj oglądać wszystkie filmy, które kiedyś kupiłyśmy i nie miałyśmy okazji ich zobaczyć. - wytłumaczyłam, a jemu zaświeciły się oczy.
- Ja się na to piszę! - wykrzyknął, a po chwili dodał z miną Bambi. - Bo mogę z wami te filmy oglądnąć, prawda?
- Oczywiście, wszyscy możecie jeśli tylko macie na to ochotę. - powiedziała Monika, patrząc z rozbawieniem jak na twarze chłopaków wstępują duże uśmiechy.
- To w takim razie, wszystko zrobimy u nas. Idźcie tylko po te płyty i co tam jeszcze chcecie. - odpowiedział Max, kierując się do kuchni. Gdy wrócił, w rękach trzymał kilka opakowań z ziarnkami kukurydzy. - I przy okazji mogłybyście zrobić popcorn? Bo wiecie, nasza mikrofalówka na razie nie jest  w stanie tego zrobić...
Monika parsknęła śmiechem, a reszta zaczęła się głupkowato uśmiechać.
- Okej, nie wnikam. - spojrzałam na nich dziwnie. - Ale jasne, możemy. Poczekajcie tylko na nas chwilkę.
Oni pokiwali głowami, a my wyszłyśmy na dwór. Szybko pobiegłyśmy do domu, przebrałyśmy się w rzeczy, w których miałyśmy zamiar spędzić noc u chłopaków. Wzięłyśmy płyty i włożyłyśmy popcorn do mikrofali. Gdy wszystko już było gotowe, zamknęłyśmy drzwi na klucz i wróciły do chłopaków. Banda już przygotowała się do seansu. Poodsuwali sofy robiąc miejsce przed ekranem. Na podłodze leżały rozłożone koce, kołdry i poduszki. Telewizor był włączony. Na stoliku leżały półmiski z owocami, chipsami, czekoladą i z czym sobie jeszcze człowiek zażyczy. Obok tego wszystkiego stało też kilka butelek z napojami. Sami chłopcy siedzieli na kanapach przysuniętych do ściany i o czymś zawzięcie dyskutowali.
- Widzę, że nie próżnowaliście gdy nas nie było. - cała piątka podskoczyła na dźwięk mojego głosu. Szybko jednak się opanowali i uśmiechnęli w naszą stronę promiennie.
-Panie i panowie, Pierwszy Maraton Filmowy uważam za otwarty! - powiedział grobowym głosem Jay. Wszyscy wybuchliśmy na te słowa śmiechem i rozłożyliśmy się na podłodze. Ja wylądowałam między Tomem (Monika posłała mi spojrzenie "Niech Bóg mnie chroni") a Jay'em. O moje nogi leżał oparty Siva. Monika trafiła pomiędzy Nathana a Maxa, o którego się oparła. Po pierwszych trzech filmach nie spałam tylko ja i Nath. Nagle w mojej głowie zaświeciła się lampka. Wstałam próbując nie budzić Toma, który położył mi głowę na brzuchu. Nie wiem jak to zrobiłam, ale jakoś mi się to udało. Zawołałam do siebie Nathana i poszłam do kuchni. Zdezorientowany chłopak ruszył za mną. Oparłam się o blat i nie owijając w bawełnę, zapytałam:
- Jak to się stało, że Monika wylądowała u was?
Nathan, trochę zmieszany opowiedział mi wszystko, od samego początku.
- Nawet nie wiem jak mam ci dziękować. - westchnęłam i przytuliłam go do siebie. - Gdyby nie to, że się nią zająłeś, mogłaby zrobić coś głupiego...
- Nie masz za co, zrobiłem to co każdy by zrobił na moim miejscu. - wzruszył ramionami, zawstydzony.
- Nie byłabym tego taka pewna. - wymruczałam do siebie, tak by tego nie usłyszał.
- To co? Może już do nich wrócimy? Ktoś musi ich w końcu obudzić, by nie przespali całego seansu. - uśmiechnął się ciepło. Pokiwałam głową na znak zgody i poszliśmy do salonu. Skończyło się jednak na tym, że nie dało się ich dobudzić, więc daliśmy sobie z tym spokój. Wyłączyliśmy telewizor i wróciliśmy na swoje miejsca. Tom od razu przylgnął do mnie i zaczął mamrotać coś o papugach. Nie rozumiem tego gościa. " Nie tak sobie wyobrażałam to wszystko. No, ale mówi się trudno." - pomyślałam, zamykając oczy i układając się wygodniej. Po chwili już spałam.


Gdy tylko się obudziłam, spojrzałam na zegarek stojący obok mnie. Była godzina dziewiąta, a wszyscy jeszcze smacznie spali. Brakowało tylko Sivy, który mignął mi przed oczami w drzwiach od kuchni. Delikatnie zepchnęłam z siebie chrapiącego Toma i wstałam. Poczułam zapach jajecznicy wydobywający się z kuchni i się uśmiechnęłam. Obróciłam się tylko by spojrzeć na Monikę i o mały włos, a parsknęłabym śmiechem. Leżała z głową położoną na piersi Sykesa, który obejmował ją w pasie. Max leżał obok nich, zwinięty w kłębek i trzymał moją przyjaciółkę za rękę. Cała trójka miała błogi wyraz twarzy. "Ta to potrafi się w życiu ustawić" - pomyślałam i spojrzałam z rozbawieniem oraz lekkim niesmakiem na Parkera, który aktualnie przytulał się do stóp śpiącego Jay'a. Szybko jednak otrząsnęłam się i poszłam do pomieszczenia z którego wydobywał się piękny zapach robionego śniadania. Tak jak myślałam zastałam tam Sivę, który stał nad patelnią z jajecznicą i nucił pod nosem "Gold Forever".
- A ty czemu nie śpisz? - spytałam się głośno, a on podskoczył ze strachu.
- To samo mógłbym zapytać ciebie. - zapytał z uśmiechem.
- Obudziło mnie głośne chrapanie Toma. - wzruszyłam ramionami a on ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Masz ochotę na jajecznicę?
- Z chęcią. - odpowiedziałam. - To może przygotuje stół do śniadania, bo reszta jak wstanie na pewno też będzie głodna. 
Nie czekając na odpowiedź, wyjęłam z szafek potrzebne rzeczy i ruszyłam do jadalni. W momencie gdy wszystko zrobiłam i podziwiałam moje dzieło, przyszedł Siva prosząc bym pomogła mu w rozkładaniu jedzenia. Kiedy zrobiliśmy co musieliśmy, udałam się do salonu obudzić resztę. Nie powiem, że zrobiłam to łagodnie. Na stoliku obok kanap leżało radio, więc włączyłam i dałam głos na maxa. Poskutkowało. Wszyscy podskoczyli przerażeni tym nagłym hałasem, a ja turlałam się po podłodze z ich min wyrażających jedno: zemszczą się i jeszcze będę ich błagać o litość. Szybko się pozbierałam z ziemi by od nich uciec, jednak Jay był jeszcze szybszy. Złapał mnie w pasie i przerzucił przez ramię. Krzyczałam, wyrywałam się i biłam go moimi piąstkami po plecach jednak to wywołało u niego tylko śmiech. Ktoś wyłączył muzykę. Loczek postawił mnie przed resztą na ziemi, jednak dalej trzymał w uścisku bym nie uciekła.
- I co my mamy z tobą zrobić? - zapytała ze złośliwym uśmieszkiem Monika, okrążając mnie i Jay'a.
- Nic? Bo pomagałam zrobić dla was śniadanie? - zasugerowałam, myśląc że może odpuszczą.
- Tak łatwo się nie wywiniesz. Musisz ponieść karę za to co zrobiłaś. - tym razem odezwał się Tom.
- No dobra, możecie się na mnie zemścić okej? Ale później bo śniadanie jest już gotowe. PRAWDA SIVA? - ostatnie zdanie wykrzyczałam w stronę kuchni. 
- Tak, to prawda. Więc zostawcie ją i chodźcie jeść bo wam wystygnie. - Mulat wystawił głowę przez drzwi, a ja posłałam mu pełne wdzięczności spojrzenie.
- No doobraa.. - mruknęli w odpowiedzi.
- Ale nie myśl, że to koniec. Poczekamy na odpowiedni moment. - powiedział Max, a reszta zgodnie pokiwała głowami i ruszyli w stronę jadalni.
- Emm.. Jay? Mógłbyś mnie już puścić? - zapytałam nieśmiało, a on szybko spełnił moje polecenie, robiąc się czerwony na twarzy. Lekko zmieszana udałam się razem z nim za tamtą bandą. Przy jedzeniu było dużo zabawy, a w szczególności gdy Siva wypluł jajecznicę na podłogę bo Tom powiedział coś zabawnego, a on nie mógł powstrzymać od śmiechu. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam wszystkich i wyszłam z pomieszczenia.
- Tak słucham?
- Witam, tutaj Wiliam Grace, właściciel sklepu muzycznego przy ulicy Apple Street 28. Czy mam przyjemność rozmawiać z panią Natalią Lewandowską? - zapytał mój szef oficjalnym tonem.
- Tak, zgadza się. - odpowiedziałam zaskoczona.
- Chciałbym by przyszła pani dzisiaj o godzinie piętnastej do mnie do gabinetu, mam do pani sprawę.


___________________________

Przepraszam, że mnie tyle nie było. Niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie i przychodzę tutaj z nowym rozdziałem i prośbą o przebaczenie. :c Wszystkie rozdziały które przegapiłam, teraz będę czytać i je skomentuje. Muszę to wszystko nadrobić. :) Jeszcze raz was bardzo przepraszam. :c Ale na szczęście mam ferie, więc rozdział postaram się dodać jak najszybciej. :3


Do następnego,
Natalie ♥