wtorek, 22 kwietnia 2014

14. "A zapałkę da się zapalić drugi raz?"

*** PERSPEKTYWA MONIKI ***

Patrzyłam na oddalającą się sylwetkę mojej przyjaciółki, gdy nagle poczułam czyjąś dłoń na ramieniu.
- Przepraszamy za to wszystko co się stało przed chwilą. Nie przewidzieliśmy tego. - powiedział Siva, patrząc na mnie z przepraszającym wyrazem twarzy. 
Chłopcy zaś stali za nim i potulnie kiwali głowami.
- Nie macie za co, rozumiem. Nie łatwo jest przecież być fejmem, no nie? - uśmiechnęłam się szeroko, a im od razu powrócił dobry humor.
- Nawet nie wiesz jak bardzo. To ciągłe imprezowania i dobra zabawa całkowicie potrafi człowieka wykończyć. - westchnął teatralnie Tom, łapiąc się za głowę. 
Wszyscy razem zaśmialiśmy się głośno.
- To co? Macie może ochotę na kawę i ciastko? - zapytał Max.
- Z miłą chęcią skorzystamy z propozycji. - wszyscy ruszyliśmy do małej kawiarenki stojącej naprzeciwko. 
Nie wyróżniała się wyglądem od innych budynków. 
Można nawet powiedzieć, że gdyby nie tabliczka wisząca na ścianie i  zapraszająca na różne ciasta bądź napoje to nikt nie domyśliłby się, że tutaj może coś takiego się znajdować.
Ogólnie wyglądała całkiem zwyczajnie. 
Raźno weszliśmy do środka. Od razu zajęliśmy stolik przy oknie. Rozmawialiśmy o różnych błahostkach, gdy podeszła do nas kelnerka zbierając zamówienia. 
Wszyscy poprosiliśmy o to samo. Nagle przypomniało mi się, że nie mam pojęcia o której godzinie Nat będzie miała spokój. Szybko wyciągnęłam telefon i napisałam do niej sms'a. Po chwili otrzymałam odpowiedź:

Za jakieś półgodziny będę wolna. Przyjdźcie po mnie pod budynek. :)

Szybko poinformowałam chłopaków, a oni przystali na taką propozycje. Po chwili przyszły nasze zamówienia, a cała piątka zaczęła dyskutować na temat swoich koncertów. Nie chcąc im przeszkadzać, znudzona przyglądałam się osobą przechodzącym obok kawiarni. Nagle zobaczyłam osobę, przez którą aż podskoczyłam a moje serce zaczęło bić szybciej. Czy los chociaż raz nie może mnie oszczędzić? Do środka lokalu wszedł Rafał z jakimiś znajomymi. Jego wzrok omiótł salę i zatrzymał się na mnie.
- O Boże, no chyba nie... - wyszeptałam, czując wzbierające się w moich oczach łzy i łapiąc za nadgarstek siedzącego obok mnie Nathana. 
Chłopak spojrzał na mnie pytająco, a gdy zobaczył moje zaszklone oczy, wziął moje dłonie w swoje. Ja jednak nie zwróciłam na ten gest uwagi, cały czas wpatrując się w oczy mojego byłego chłopaka pełne poczucia winy. Wydawało się, że chciał do mnie podejść, ale onieśmielała go piątka chłopaków siedzących wokół mnie i jeden z nich do tego trzymał mnie za ręce. 
Zamiast tego usiadł przy stoliku naprzeciwko, nie odrywając ode mnie wzroku. Wypełniała mnie złość, smutek, gniew, rozczarowanie i uczucie, którego się spodziewałam. Tęsknota. Kochałam tego chłopaka, czy mi się to podobało czy nie i tęskniłam za nim. 
Zranił mnie okropnie, gdy ja ufałam mu bezgranicznie. I chociaż wiem, że tego związku już nie da się naprawić oraz nie byłabym w stanie ponownie mu zaufać bez obawy, to tęsknota pozostaje. W jednej chwili podjęłam decyzje.
- Chłopaki, trochę mi słabo. Muszę się przewietrzyć, zaraz wracam. - nie czekając na ich reakcję, wyszłam. 
Źle się czułam kłamiąc ich, ale przecież to nie mijało się aż tak bardzo z prawdą. Wychodząc, spojrzałam w stronę stolika przy którym siedział Rafał i jego kumple. 
Chłopak gwałtownie wstał i ruszył za mną. Wiedziałam, że tak zareaguje. Właśnie o to mi chodziło. Chciałam z nim szczerze porozmawiać, zanim zacznie mnie to męczyć i niszczyć od środka. Odeszłam od budynku tak, by chłopcy mnie nie widzieli i czekałam na niego oparta o mur. 
Gdy przyszedł, starałam się wyglądać na wyluzowaną.
- Monika, ja.. - zaczął Rafał i zaraz skończył, waląc pięścią w ścianę kawiarni. Był zdenerwowany, nie wiedział jak się wytłumaczyć. A ja nie miałam zamiaru mu tego ułatwiać. - Ja.. przepraszam. Wiem jak bardzo cię zraniłem. Nie chciałem żeby tak wyszło. Monika, ja naprawdę cię kocham...
- Kochasz mnie? KOCHASZ? Człowieku, czy ty słyszysz co mówisz? A jak obściskiwałeś się z tamtą laską, to też myślałeś o tym jak mnie kochasz? - prychnęłam, a on spuścił wzrok.
- Proszę, daj mi jeszcze jedną szansę. Przyrzekam, że już nigdy czegoś takiego ci nie zrobię. Błagam... - wyszeptał, podchodząc do mnie, biorąc moje dłonie w swoje i delikatnie przybliżając je do swoich ust. 
Na chwilę moje serce zmiękło, lecz po chwili się opanowałam i wyrwałam mu je. W jego oczach było widać prawdziwą rozpacz. Starałam się nie patrzeć w nie, by nie popełnić jakiegoś błędu.
- Proszę cię, daj mi drugą szansę...
- A zapałkę da się zapalić drugi raz? - załamał mi się głos, po policzkach płynęły słone łzy. Chłopak warknął i spojrzał na mnie z frustracją.
- Kochałaś mnie? - zapytał stanowczo.
- Rafał..
- Pytam się: kochałaś mnie?
- Oczywiście. I nadal cię kocham. - wyszeptałam.
- To dlaczego mi to robisz? - jęknął.
 - Owszem, kocham cię ale nie potrafiłabym ci ponownie zaufać.. Cały czas myślałabym tylko o tym czy w tym momencie nie obściskujesz się z jakąś dziewczyną. To by nie wyszło. Zazdrość i niepewność zniszczyłyby ten związek. A ja nie chcę byśmy znowu cierpieli. - otarłam oczy. Ta rozmowa już dawno powinna się skończyć. - Nadużyłeś mojego zaufania. To koniec, nie mamy już o czym rozmawiać.
Odwróciłam się na pięcie i chciałam odejść. Poczułam jak Rafał łapie mnie za nadgarstek, przyciąga do siebie i gwałtownie przyciska swoje usta do moich. Wyrwałam mu się i nie odwracając się za siebie, wbiegłam do kawiarni. Od razu skierowałam się do łazienki, nie patrząc w stronę chłopców i zakrywając twarz włosami. 
Na szczęście nie było w niej nikogo. Ciężko oparłam się o umywalkę i spojrzałam w lustro. Zobaczyłam w nim dziewczynę o długich, blond włosach z zapuchniętymi oczami od płaczu i rozmazanym makijażem. 
Czułam wielką pustkę. W sercu i głowie. Zero jakichkolwiek uczuć. Szybko opłukałam twarz. Ponownie spojrzałam w swoje odbicie i zauważyłam, że wyglądam już trochę lepiej. 
Wzięłam dwa głębokie oddechy i wróciłam do lokalu. Cała piątka moich towarzyszy czekała na mnie i nie ruszała się z miejsca, wodząc za mną oczami. Gdy usiadłam na miejscu, Nathan zapytał:
- Co się stało? Możemy ci jakoś pomóc?
- Musiałam zakończyć wcześniejszy rozdział mojego życia. - mruknęłam. 
Chłopak pokiwał głową, ale cały czas patrzył na mnie, zmartwiony. 
Spojrzałam w stronę stolika, przy którym siedzieli wcześniej koledzy Rafała. Był pusty. 
Odetchnęłam lekko i wesoło powiedziałam do chłopców:
- Czy przypadkiem Natala nie czeka na nas? Powinniśmy się śpieszyć.
Spojrzeli na mnie z uśmiechami i równocześnie podnieśli kciuki do góry. Roześmiałam się radośnie, widząc ich zgranie. 
Po chwili opanowałam się, wyciągnęłam z portfela pieniądze i położyłam na stoliku. To samo zrobiła reszta. 
Idąc na umówione miejsce, wszyscy razem żartowaliśmy i wygłupialiśmy się. 
Na szczęście nie było już żadnych incydentów z fankami. 
Nat czekała na nas i nerwowo stukała obcasem o chodnik. Coś musiało pójść nie tak. 
Czyli nie tylko dzień zaczął się dość nieprzyjemnie. 

________________________

Witam szanownych czytelników po długiej przerwie! :)
Naprawdę przepraszam, że nie dodawałam wcześniej rozdziałów. Naprawdę zdaje sobie sprawę ze swojej beznadziejności. ;-; Ale po prostu dopiero teraz miałam jak skleić "to coś". Krótkie, beznadziejne ale niestety napisane było w biegu. Nie przedłużając - chciałabym byście skomentowali czy coś wam się w nim podoba, czy nie, może macie jakieś propozycje co powinnam zmienić? Jestem otwarta na uzasadnioną krytykę. :)

Do następnego,
Natalie ♥

poniedziałek, 24 lutego 2014

13. "Uszanowanko, zacna dziewojo. Zaiste, wyglądasz niesamowicie."

- Oh, oczywiście przyjdę. - powiedziałam jeszcze bardziej zaskoczona.
- Dobrze, dziękuję i do zobaczenia o piętnastej.
- Tak, dowidzenia.
Rozłączyłam się szybko i wróciłam do jadalni.
Byłam ciekawa czego chciał ode mnie szef, bo przecież byłam dopiero jeden dzień w pracy i chyba raczej nie mógł narzekać na to jak się sprawowałam.
- Kto dzwonił? - Monika spojrzała na mnie ciekawie, a ja wzruszyłam ramionami.
- Szef. Prosił bym przyszła do jego gabinetu o piętnastej.
- Dlaczego? Przecież nawet tygodnia nie przepracowałaś u niego w sklepie.
- Nie mam pojęcia, nie powiedział mi o co chodzi. - wzruszyłam ramionami po raz kolejny i z zainteresowaniem wpatrywałam się w niedokończone śniadanie.
- Może to jakiś pedofil? - zastanawiała się na głos moja przyjaciółka.
Wszyscy wybuchliśmy śmiechem, a sprawczyni tej wesołości spojrzała na nas dumna, że udało jej się nas rozśmieszyć.
- Dlatego nie będziesz szła tam sama, odprowadzimy cię. - zasugerował Siva, a reszta wydała pomruk zgody. - A potem pójdziemy gdzieś razem na obiad.
- A wiecie, że nie musicie tego robić? Sama potrafię o siebie zadbać. - uśmiechnęłam się do nich ciepło.
- Wiemy, ale chcemy. I nie pozbędziesz się nas tak łatwo. - odpowiedział Jay.
- No dobrze, jak chcecie. - westchnęłam, poddając się.
- O której mamy po was przyjść? - zapytał, dotąd milczący Nathan.
- Czekajcie na mnie i Monikę za piętnaście trzecia pod naszym domem, bo teraz muszę iść się przebrać. - odpowiedziałam po namyśle, odsuwając od siebie jeszcze pełny talerz.
Chłopcy pokiwali głowami na znak zgody.
Razem z przyjaciółką podziękowałyśmy im za wszystko, pożegnałyśmy się i wyszłyśmy.
Od razu pobiegłam do łazienki. Szybko się odświeżyłam, nałożyłam makijaż a włosy zostawiłam rozpuszczone.
Niezdecydowana co na siebie włożyć stałam przed szafą i patrzyłam się na nią tępo.
Na ratunek przyszła mi Monika, która ze swoim świetnym wyczuciem czasu pojawiła się w moim pokoju. Ona sama ubrana była w krótkie, białe spodenki, szary sweter z podwiniętymi rękawami.
Włosy miała związane w niedbały kok.
Na ręce miała dużą srebrną bransoletę a na szyi wisiorek w kształcie sowy oraz jeszcze jeden, ode mnie z którym się w ogóle nie rozstawała.
Na nogach miała zwykle białe trampki za kostkę.
Od razu z szafy wyciągnęła dla mnie białą koszulę, do tego czarną obcisłą spódniczkę nad kolano i czarne szpilki na platformie.
Swój wybór skomentowała tak:
- Nawet jeśli to pedofil, to przecież musisz ładnie wyglądać.
Nie odpowiedziałam na tą zaczepkę, bo byłam już do takich uwag przyzwyczajona.
Z toaletki wyciągnęłam kilka dodatków i już byłam gotowa. Spojrzałam na zegarek i zaniemówiłam.
Za pięć minut mają przyjść po nas chłopaki.
Przygotowanie się zajęło nam więcej niż dwie godziny.
Nie pomyślałabym. Ten czas minął mi tak szybko.
- Chodź już na dół. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Moniki.
Kiwnęłam głową i ruszyłam za nią. Ledwo co zeszłyśmy, a już zabrzmiał dzwonek do drzwi. Starając się nie wywrócić na obcasach, podbiegłam do drzwi i otworzyłam je szeroko.
- Uszanowanko, zacna dziewojo. Zaiste, wyglądasz niesamowicie. - powiedział Jay, kłaniając się nisko. Reszta chłopców powtórzyła ruchy Loczka. Czując wpełzający na moją twarz rumieniec, uśmiechnęłam się szeroko. - Możemy już wychodzić?
- Oczywiście, tylko zawołam Monikę. - odparłam, wciąż czerwona na twarzy.
Już miałam krzyczeć do mojej przyjaciółki by do nas przyszła, gdy ona w tym samym momencie pojawiła się obok mnie.
- Wszyscy gotowi? - zapytała z wielkim bananem na twarzy. Pokiwaliśmy głowami i ruszyliśmy w stronę samochodu chłopaków, zaparkowanego przed naszym domem.
Auto było na tyle duże, że zmieściliśmy się wszyscy.
Kierowcą był Nathan, obok niego na miejscu pilota siedział Siva.
Zaraz za nimi siedziałam ja, Monika i Max, a miejsca z tyłu zajęli Jay i Tom.
Nie powiem, że podróż była spokojna.
Nathan włączył radio i ustawił głos na maxa.
Wszyscy razem darliśmy się (bo śpiewaniem nie można było tego nazwać) jak opętani teksty piosenek.
Za każdym razem jak widziałyśmy jakieś osoby, razem z Monią machałyśmy do nich i posyłałyśmy buziaki.
Większość ludzi do których się wygłupiałyśmy składała się z chłopaków w naszym wieku lub trochę młodszych, więc był jeszcze większy ubaw gdy widziałyśmy ich zarumienionych, odmachujących nieśmiało.
Zabawę zepsuł Max który zasłonił szyby mówiąc, że nikt nie ma prawa starać się poderwać jego małych córeczek.
Reszta bandy przytaknęła jego decyzji, a my z moją przyjaciółką dostałyśmy głupawki przez to i nie potrafiłyśmy opanować śmiechu. Gdy dotarliśmy na miejsce, wszyscy byli już na tyle spokojni by móc pokazać się z nimi na mieście. Wysiedliśmy z auta i podeszliśmy pod właściwy budynek.
- Jak będziesz wychodzić to zadzwoń do nas, to wtedy podejdziemy po ciebie tutaj. - powiedział Siva. Chciał coś jeszcze dodać, kiedy usłyszeliśmy pisk.
Fanki zaczęły oblegać chłopców że wszystkich stron.
Zdążyli jedynie posłać mi i Monice przepraszające spojrzenia zanim całkowicie zostali pochłonięci przez tłum fanek.
Tego się właśnie spodziewałam, więc nie było mi z tego powodu przykro.
- To co? Idziesz? - Monika szturchnęła mnie łokciem w plecy. Spojrzałam na zegarek.
Była za pięć trzecia.
- Niestety muszę. - westchnęłam cicho.
- Będę na ciebie czekać w kawiarence na przeciwko. Mam nadzieję, że nie będzie to długo trwało. No i uważaj tam, nie? Nie kuś go za bardzo. - puściła mi oczko, a ja z uśmiechem pacnęłam ją w ramię otwartą dłonią.
- Sobie za dużo tam nie wyobrażaj kochanieńka. To nie na twój mały móżdżek. - pogroziłam jej palcem i przytuliłam na pożegnanie. Obróciłam się  do niej tyłem i ruszyłam  stronę szklanych drzwi sklepu w którym pracowałam.
No, to zobaczymy co takiego ważnego do powiedzenia mi ma szef, że zajmuję mi czas który mogłabym spędzić z chłopakami i Moniką.

_______________________
Witam moi kochani i od razu przepraszam za to mało rozgarnięte coś będziecie pod spodem czytać. :*

Naszła mnie pani Wena, czego dowodem jest ten oto rozdział. TE WYBUCHY, TE KRZYKI, TE EMOCJE. Dobra, kogo ja oszukuje  to było strasznie nudne. ;-; Ale postaram poprawić się w przyszłym rozdziale. Rozdział pisany w notatkach na telefonie, więc za wszystkie błędy, za to że jest taki krótki i tym podobne przepraszam. Nie dość, że nie miałam internetu to pisałam to szybko bo czasu też nie miałam. Od wtorku mam wyjazd, więc nie spodziewajcie się niczego aż do soboty. Ale postaram się znowu coś w między czasie nabazgrać. :) No i jeszcze mam pomysł : nie potrafię opisywać, więc może zamiast tego wstawiałabym zdjęcia? Zależy od was czy chcecie. Jestem ciekawa waszych opinii. C:
Do następnego,
Natalie ♥

środa, 19 lutego 2014

12. "Maraton filmowy uważam za otwarty!"

- Cześć i czołem! - wydarli się jednocześnie chłopcy, gdy tylko zobaczyli mnie wchodzącą do pokoju.
- Hej wszystkim! Mam nadzieję, że Monika nie sprawiała kłopotów, co? - przywitałam się i usiadłam obok nich na kanapie.
- Nat, przypominam ci, że nie jestem dzieckiem. - Monia posłała mi mordercze spojrzenie.
-No cóż, wiele na to wskazuje.. - przekomarzałam się z nią, a chłopcy przyglądali się temu wszystkiemu z rozbawieniem.
- Coś widzę, że będziemy mieli ze sobą wiele wspólnego. - powiedział Max z uśmiechem. I tak się zaczęła nasza rozmowa "Jak pogrążyć wszystkich wokół?". Gadaliśmy o różnych wpadkach, które się nam przydarzyły. Monika śmiała się i opowiadała razem z nami, ale tej radości  nie było widać w jej oczach.
- Monia, musimy porozmawiać.. - powiedziałam poważnie, a w pokoju zapanowała cisza.
- Coś się stało? - spojrzała na mnie, trochę zaniepokojona.
- To ciebie chcę się o to właśnie spytać. Widzę, że coś się stało i na pewno nie było to coś dobrego. Po prostu się o ciebie martwię. - przyglądałam się jej uważnie.
- Jak się domyśliłaś? Myślałam, że nic po mnie nie widać.. - mruknęła, opuszczając głowę i z wielkim zainteresowaniem przyglądając się czubkom swoich butów.
- Jestem twoją przyjaciółką, przypominam ci jeśli zapomniałaś. Widzę , że coś jest nie tak nawet gdy świetnie grasz szczęśliwą. Przede mną nic nie ukryjesz. - oczy Moniki zaszkliły się.
- To.. to wszystko przez Rafała, on.. on.. - próbowała mi wytłumaczyć, powstrzymując łzy. Nawet nie musiała kończyć, bo zrozumiałam co zrobił.
- O Boże, Moniś... tak mi przykro... - wyszeptałam. Gdy tylko to powiedziałam, od razu tego pożałowałam. Łzy zaczęły spływać jej po policzkach a z ust wyrwał się cichy szloch. Nathan który siedział obok niej, przytulił ją i próbował uspokoić. Schowałam twarz w dłonie, nie mogłam patrzeć na jej smutek.
- Zabiję go. Jak tylko go zobaczę, zabiję. - powiedziałam cicho, czując narastający we mnie gniew. - Idę zadzwonić do tego.. tego.. ugh!
Wstałam, wyciągnęłam telefon z kieszeni i już miałam wychodzić z pokoju, gdy poczułam jak ktoś łapie mnie za rękę. Odwróciłam się i spojrzałam w zaczerwienione oczy przyjaciółki.
- Nie, proszę.. - wyszeptała, patrząc na mnie błagalnie. Z westchnieniem włożyłam telefon z powrotem do kieszeni i przytuliłam ją mocno. Całej tej sytuacji przyglądali się chłopcy, a ich twarze były pełne współczucia. Mnie to jednak nie obchodziło, cały czas myślałam tylko o tym co zrobię temu gnojkowi jak go zobaczę. Gdy dostatecznie obie się uspokoiłyśmy, wypuściłam przyjaciółkę z objęć i zapytałam:
- No to chyba z naszego maratonu filmowego nici, co?
- Ani mi się śni! MUSIMY oglądnąć te filmy, tak na to czekałam!- wykrzyknęła w odpowiedzi, całkowicie zapominając o tym, że jeszcze przed chwilą płakała. Spojrzałam na nią zdezorientowana, a ona uśmiechnęła się lekko.
- O czym wy mówicie dziewczyny? - do rozmowy wtrącił się Tom, spoglądając ciekawie to na mnie, to na Monikę.
- Miałyśmy dzisiaj oglądać wszystkie filmy, które kiedyś kupiłyśmy i nie miałyśmy okazji ich zobaczyć. - wytłumaczyłam, a jemu zaświeciły się oczy.
- Ja się na to piszę! - wykrzyknął, a po chwili dodał z miną Bambi. - Bo mogę z wami te filmy oglądnąć, prawda?
- Oczywiście, wszyscy możecie jeśli tylko macie na to ochotę. - powiedziała Monika, patrząc z rozbawieniem jak na twarze chłopaków wstępują duże uśmiechy.
- To w takim razie, wszystko zrobimy u nas. Idźcie tylko po te płyty i co tam jeszcze chcecie. - odpowiedział Max, kierując się do kuchni. Gdy wrócił, w rękach trzymał kilka opakowań z ziarnkami kukurydzy. - I przy okazji mogłybyście zrobić popcorn? Bo wiecie, nasza mikrofalówka na razie nie jest  w stanie tego zrobić...
Monika parsknęła śmiechem, a reszta zaczęła się głupkowato uśmiechać.
- Okej, nie wnikam. - spojrzałam na nich dziwnie. - Ale jasne, możemy. Poczekajcie tylko na nas chwilkę.
Oni pokiwali głowami, a my wyszłyśmy na dwór. Szybko pobiegłyśmy do domu, przebrałyśmy się w rzeczy, w których miałyśmy zamiar spędzić noc u chłopaków. Wzięłyśmy płyty i włożyłyśmy popcorn do mikrofali. Gdy wszystko już było gotowe, zamknęłyśmy drzwi na klucz i wróciły do chłopaków. Banda już przygotowała się do seansu. Poodsuwali sofy robiąc miejsce przed ekranem. Na podłodze leżały rozłożone koce, kołdry i poduszki. Telewizor był włączony. Na stoliku leżały półmiski z owocami, chipsami, czekoladą i z czym sobie jeszcze człowiek zażyczy. Obok tego wszystkiego stało też kilka butelek z napojami. Sami chłopcy siedzieli na kanapach przysuniętych do ściany i o czymś zawzięcie dyskutowali.
- Widzę, że nie próżnowaliście gdy nas nie było. - cała piątka podskoczyła na dźwięk mojego głosu. Szybko jednak się opanowali i uśmiechnęli w naszą stronę promiennie.
-Panie i panowie, Pierwszy Maraton Filmowy uważam za otwarty! - powiedział grobowym głosem Jay. Wszyscy wybuchliśmy na te słowa śmiechem i rozłożyliśmy się na podłodze. Ja wylądowałam między Tomem (Monika posłała mi spojrzenie "Niech Bóg mnie chroni") a Jay'em. O moje nogi leżał oparty Siva. Monika trafiła pomiędzy Nathana a Maxa, o którego się oparła. Po pierwszych trzech filmach nie spałam tylko ja i Nath. Nagle w mojej głowie zaświeciła się lampka. Wstałam próbując nie budzić Toma, który położył mi głowę na brzuchu. Nie wiem jak to zrobiłam, ale jakoś mi się to udało. Zawołałam do siebie Nathana i poszłam do kuchni. Zdezorientowany chłopak ruszył za mną. Oparłam się o blat i nie owijając w bawełnę, zapytałam:
- Jak to się stało, że Monika wylądowała u was?
Nathan, trochę zmieszany opowiedział mi wszystko, od samego początku.
- Nawet nie wiem jak mam ci dziękować. - westchnęłam i przytuliłam go do siebie. - Gdyby nie to, że się nią zająłeś, mogłaby zrobić coś głupiego...
- Nie masz za co, zrobiłem to co każdy by zrobił na moim miejscu. - wzruszył ramionami, zawstydzony.
- Nie byłabym tego taka pewna. - wymruczałam do siebie, tak by tego nie usłyszał.
- To co? Może już do nich wrócimy? Ktoś musi ich w końcu obudzić, by nie przespali całego seansu. - uśmiechnął się ciepło. Pokiwałam głową na znak zgody i poszliśmy do salonu. Skończyło się jednak na tym, że nie dało się ich dobudzić, więc daliśmy sobie z tym spokój. Wyłączyliśmy telewizor i wróciliśmy na swoje miejsca. Tom od razu przylgnął do mnie i zaczął mamrotać coś o papugach. Nie rozumiem tego gościa. " Nie tak sobie wyobrażałam to wszystko. No, ale mówi się trudno." - pomyślałam, zamykając oczy i układając się wygodniej. Po chwili już spałam.


Gdy tylko się obudziłam, spojrzałam na zegarek stojący obok mnie. Była godzina dziewiąta, a wszyscy jeszcze smacznie spali. Brakowało tylko Sivy, który mignął mi przed oczami w drzwiach od kuchni. Delikatnie zepchnęłam z siebie chrapiącego Toma i wstałam. Poczułam zapach jajecznicy wydobywający się z kuchni i się uśmiechnęłam. Obróciłam się tylko by spojrzeć na Monikę i o mały włos, a parsknęłabym śmiechem. Leżała z głową położoną na piersi Sykesa, który obejmował ją w pasie. Max leżał obok nich, zwinięty w kłębek i trzymał moją przyjaciółkę za rękę. Cała trójka miała błogi wyraz twarzy. "Ta to potrafi się w życiu ustawić" - pomyślałam i spojrzałam z rozbawieniem oraz lekkim niesmakiem na Parkera, który aktualnie przytulał się do stóp śpiącego Jay'a. Szybko jednak otrząsnęłam się i poszłam do pomieszczenia z którego wydobywał się piękny zapach robionego śniadania. Tak jak myślałam zastałam tam Sivę, który stał nad patelnią z jajecznicą i nucił pod nosem "Gold Forever".
- A ty czemu nie śpisz? - spytałam się głośno, a on podskoczył ze strachu.
- To samo mógłbym zapytać ciebie. - zapytał z uśmiechem.
- Obudziło mnie głośne chrapanie Toma. - wzruszyłam ramionami a on ze zrozumieniem pokiwał głową.
- Masz ochotę na jajecznicę?
- Z chęcią. - odpowiedziałam. - To może przygotuje stół do śniadania, bo reszta jak wstanie na pewno też będzie głodna. 
Nie czekając na odpowiedź, wyjęłam z szafek potrzebne rzeczy i ruszyłam do jadalni. W momencie gdy wszystko zrobiłam i podziwiałam moje dzieło, przyszedł Siva prosząc bym pomogła mu w rozkładaniu jedzenia. Kiedy zrobiliśmy co musieliśmy, udałam się do salonu obudzić resztę. Nie powiem, że zrobiłam to łagodnie. Na stoliku obok kanap leżało radio, więc włączyłam i dałam głos na maxa. Poskutkowało. Wszyscy podskoczyli przerażeni tym nagłym hałasem, a ja turlałam się po podłodze z ich min wyrażających jedno: zemszczą się i jeszcze będę ich błagać o litość. Szybko się pozbierałam z ziemi by od nich uciec, jednak Jay był jeszcze szybszy. Złapał mnie w pasie i przerzucił przez ramię. Krzyczałam, wyrywałam się i biłam go moimi piąstkami po plecach jednak to wywołało u niego tylko śmiech. Ktoś wyłączył muzykę. Loczek postawił mnie przed resztą na ziemi, jednak dalej trzymał w uścisku bym nie uciekła.
- I co my mamy z tobą zrobić? - zapytała ze złośliwym uśmieszkiem Monika, okrążając mnie i Jay'a.
- Nic? Bo pomagałam zrobić dla was śniadanie? - zasugerowałam, myśląc że może odpuszczą.
- Tak łatwo się nie wywiniesz. Musisz ponieść karę za to co zrobiłaś. - tym razem odezwał się Tom.
- No dobra, możecie się na mnie zemścić okej? Ale później bo śniadanie jest już gotowe. PRAWDA SIVA? - ostatnie zdanie wykrzyczałam w stronę kuchni. 
- Tak, to prawda. Więc zostawcie ją i chodźcie jeść bo wam wystygnie. - Mulat wystawił głowę przez drzwi, a ja posłałam mu pełne wdzięczności spojrzenie.
- No doobraa.. - mruknęli w odpowiedzi.
- Ale nie myśl, że to koniec. Poczekamy na odpowiedni moment. - powiedział Max, a reszta zgodnie pokiwała głowami i ruszyli w stronę jadalni.
- Emm.. Jay? Mógłbyś mnie już puścić? - zapytałam nieśmiało, a on szybko spełnił moje polecenie, robiąc się czerwony na twarzy. Lekko zmieszana udałam się razem z nim za tamtą bandą. Przy jedzeniu było dużo zabawy, a w szczególności gdy Siva wypluł jajecznicę na podłogę bo Tom powiedział coś zabawnego, a on nie mógł powstrzymać od śmiechu. W pewnym momencie zadzwonił mój telefon. Przeprosiłam wszystkich i wyszłam z pomieszczenia.
- Tak słucham?
- Witam, tutaj Wiliam Grace, właściciel sklepu muzycznego przy ulicy Apple Street 28. Czy mam przyjemność rozmawiać z panią Natalią Lewandowską? - zapytał mój szef oficjalnym tonem.
- Tak, zgadza się. - odpowiedziałam zaskoczona.
- Chciałbym by przyszła pani dzisiaj o godzinie piętnastej do mnie do gabinetu, mam do pani sprawę.


___________________________

Przepraszam, że mnie tyle nie było. Niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie i przychodzę tutaj z nowym rozdziałem i prośbą o przebaczenie. :c Wszystkie rozdziały które przegapiłam, teraz będę czytać i je skomentuje. Muszę to wszystko nadrobić. :) Jeszcze raz was bardzo przepraszam. :c Ale na szczęście mam ferie, więc rozdział postaram się dodać jak najszybciej. :3


Do następnego,
Natalie ♥

sobota, 4 stycznia 2014

11. "Ale o czym ty do mnie mówisz człowieku?"

*** PERSPEKTYWA MAXA ***

Było mi przykro z powodu tego, co stało się Monice. Nie znamy się długo, a ja już traktuję ją jak członka rodziny. Widziałem jak starała się być przy nas wesoła. To co powiedziała, zaskoczyło mnie. Jak można zostawić samej sobie, taką wspaniałą osobę? Nie rozumiałem tego. Tak bardzo byłem pogrążony w swoich myślach, że dopiero po chwili zobaczyłem, że Monika zasnęła mi w ramionach. Wyglądała wtedy tak słodko i bezbronnie. Spojrzałem na Nathana. Zauważyłam jak bardzo przejmował się tym co spotkało Monię. Zawsze smuciło go to, że komuś działa się jakakolwiek krzywda i starał się tej osobie pomagać. Nagle zadzwonił telefon, który obudził moją "córeczkę". Jak się okazało, była to jej komórka. Wyciągnęła ją z kieszeni, dała mi do ręki i poszła dalej spać. Zaskoczony jej zachowaniem, spojrzałem na wyświetlacz. Dzwoniła Natala. Nie wiedząc co robić, wpatrywałem się w ekran. W końcu jednak odebrałem.
- Halo, Monika? GDZIE TY DO JASNEJ CIASNEJ SIĘ PODZIEWASZ? Ja się martwię, a ty nawet nie masz ochoty mnie poinformować mnie kiedy wrócisz! - wykrzyknęła do słuchawki zdenerwowana i zmartwiona Nat.
- Hej, tu mówi Max. Monika jest u nas i aktualnie śpi, więc ja odebrałem. - powiedziałem rozbawiony.
- Oh, przepraszam cię Max, że tak wybuchłam ale strasznie się o nią martwiłam. - odpowiedziała po chwili ciszy, a w jej głosie można było usłyszeć nutkę wstydu.
- Nie masz za co przepraszać, rozumiem. To już nie musisz się martwić. A skoro Monia jest u nas to może i ty wpadniesz? Niedługo pora kolacji i byłoby miło gdybyś przyszła.
- Nie, nie będę się wam narzucać... - zaoponowała.
- A kto powiedział, że będziesz się narzucać? No, chodź. Chyba nie jesteśmy tacy straszni, co? - roześmiałem się do słuchawki, a ona mi zawtórowała.
- Nie, oczywiście, że nie. Skoro tak nalegasz to przyjdę. - poddała się.
- Okej. To przyjdź gdzieś tak za 30 minut, bo musimy jeszcze tą kolację zrobić. - odpowiedziałem wesoło. Pożegnaliśmy się i nacisnąłem czerwoną słuchawkę. Chłopaki spojrzeli na mnie, ciekawi z kim rozmawiałem.
- Nat przyjdzie i razem z Moniką zostaną na kolacji. - wyjaśniłem krótko. Chciałem pójść do kuchni zacząć przygotowywać jedzenie, jednak Monia skutecznie mi to uniemożliwiała. Wziąłem ją na ręce i podszedłem do Nathana. Popatrzyłem się na niego, a on szybko zrozumiał o co mi chodzi. Przekazałem Młodemu Monikę, która wtuliła się w niego i zamruczała niczym kot. Czyli może to prawda, że kobiety mają w sobie coś z kotów? Sądząc po niektórych ich zachowaniach to raczej na pewno. Spojrzałem na Natha. Przygarnął dziewczynę do siebie i szeroko się uśmiechnął. Widać było, że bardzo ją "polubił". Ale lepiej na razie nie będę się wtrącać, potem może będę mógł z Tomem pobawić się w swatkę. Zwołałem resztę chłopaków. Ruszyliśmy do kuchni, czując się jak bohaterowie idący na swoją ostatnią bitwę. Efekt zepsuł Tom, który jak to on, musiał zrobić coś głupiego. A mianowicie, wziął ze stolika jabłko i rzucił nim w lodówkę. I tak właśnie zaczęło się nasze "przygotowywanie kolacji".


*** PERSPEKTYWA MONIKI ***

Obudziło mnie coś w rodzaju huku. Niechętnie otworzyłam oczy i spojrzałam w górę. Przyglądał mi się Nathan i słodko uśmiechał. Czekaj, co? Czemu jestem u niego na kolanach? A zresztą, teraz bardziej powinnam się interesować tym co się stało, że był taki huk.
- Co to było? - zapytałam chłopaka, a on wzruszył ramionami.Wyplątałam się delikatnie z jego objęć, wstałam i skierowałam się do kuchni, bo to chyba stamtąd dochodził dźwięk kłótni. To co tam zobaczyłam przerosło moje najśmielsze oczekiwania. Kuchnia była cała umazana ketchupem i majonezem. Na ścianach znajdowały się plastry ogórków, pomidorów i szynki, na podłodze były porozbijane jajka.
- Co to ma być? - spytałam zszokowana. Chłopcy też nie wyglądali najlepiej. Stali w zbitej grupce, patrząc się na mnie z minami przestępców. Byli cali w mące, musztardzie, ketchupie i w jeszcze jakiejś dziwnej mazi. Mieli na sobie dosłownie wszystko. Warzywa, owoce, nabiał, mięso, WSZYSTKO. 
- Co to ma być? - spytałam jeszcze raz.
- No bo.. no bo.. to TOM! - wszyscy rozsunęli się ukazując winowajcę. Pokazywali na niego palcami, a on spojrzał na nich wkurzony.
- Ja tylko chciałem zobaczyć jak to wygląda gdy włoży się komórkę do mikrofalówki i ją włączy. Tyle, że zamiast telefonu dałem tam kalkulator. Ale to super wyglądało! - wytłumaczył wesoło.
- Ale o czym ty do mnie mówisz człowieku? - spojrzałam na niego dziwnie.
- A ciebie nigdy to nie interesowało? - odpowiedział trochę zbity z tropu i wskazał na mikrofalę. Z nad niej unosił się dym, a z środka wypływała czarna maź. Oprócz tego, była też tak jak wszystko w kuchni ubrudzona jedzeniem.
- Ale dlaczego to pomieszczenie i wy tak wyglądacie? I dlaczego był taki huk?
- No cóż... to znowu Tom! - odezwał się Siva, a reszta oprócz sprawcy, przytaknęła.
- Natala i ty macie być na kolacji, więc chcieliśmy zrobić coś do jedzenia, no i jakoś tak wyszło... - powiedział Tom ze spuszczoną głową.
- Posprzątajcie to, a ja zamówię pizzę. - westchnęłam, a oni od razu zabrali się do pracy. Wróciłam do salonu i ciężko usiadłam obok Nathana,, który oglądał jakiś film historyczny.
- Jak ty z nimi dajesz sobie radę? - zapytałam.
- Przyzwyczaiłem się. Ty też będziesz w końcu musiała. - roześmiał się, a ja mu zawtórowałam. Wzięłam telefon do ręki i zadzwoniłam do pizzeri. Po chwili zadzwonił dzwonek do drzwi. Czyżby już? To niemożliwe.
- Ja otworzę! - wydarłam się i pobiegłam do drzwi. Otworzyłam je i poczułam jak się przewracam.
- Monika, ja cię kiedyś zabiję! Ty wiesz jak ja się martwiłam? - wykrzyknęła osoba, która się na mnie rzuciła. Uśmiechnęłam się szeroko, to była Nat.
- Zejdź ze mnie, ja się tu duszę. Potem możesz mnie okrzyczeć. - odparłam wesoło. Dziewczyna spełniła moją prośbę i pomogła mi wstać.
- Chodź do salonu. - pociągnęłam ją do pomieszczenia, w którym wszyscy teraz siedzieli. Chłopaki coś szybko uwinęli się z tym sprzątaniem. Ale teraz nie będę sobie zawracać tym głowy. 


___________________________________
Oto i 11 rozdział. W ogóle mi się nie podoba, bo krótki i słaby ale cóż.. przynajmniej coś jest c: Bardzo dziękuję wam za te miłe komentarze pod poprzednim rozdziałem, nawet nie wiecie jak mnie to motywuje. No i jeszcze tych 6 obserwatorów.. Jesteście kochani! ♥ Przepraszam, że nie komentuje waszych blogów zbyt często, ale wiedzcie, że jestem waszą stałą czytelniczką i postaram się komentować wasze blogi. :) A jak na razie zostawiam was z tym oto rozdziałem i biorę się za pisanie kolejnego ^^

Do następnego,
Natalie ♥

poniedziałek, 23 grudnia 2013

10. "Mnie to chyba na serio Bóg nie kocha."

Poczułam jak robi mi się zimno. "Nie, to niemożliwe, to nie może być on." - próbowałam sobie to wmówić. A jednak, to na sto procent był on. W tym momencie przepełniała mnie tylko i wyłącznie wściekłość. Szybkim krokiem ruszyłam w stronę "mojego chłopaka".
- Cześć Rafał, nie przeszkadzam wam może? - zapytałam głosem pełnym jadu, łapiąc go za ramię.
- Ej, czego chce.. - zaczął, ale nie skończył bo zobaczył kto przed nim stoi. Gwałtownie pobladł, był bardzo zdziwiony prawie przerażony. - Monika.. to.. to ty?
- Suprajs! Mnie nie ma w pobliżu, to korzystasz z wolności? - powiedziałam lodowato. I tak to cud, że jeszcze się na niego nie rzuciłam.
- Misiaczku, kto to jest? - wtrąciła się do rozmowy dziewczyna, ale gdy tylko na nią spojrzałam od razu umilkła.
- Och, Misiaczku, powiadasz?! Lepiej się nie wtrącaj bo ci tą wytapetowaną buźkę przetrącę! - warknęłam na nią i po chwili zwróciłam się do Rafała.
- Masz szczęście, że jesteśmy w miejscu publicznym bo inaczej by się to skończyło! - krzyknęłam i z całej siły spoliczkowałam go. Nie miałam już siły oglądać jego twarzy, więc szybko odbiegłam. Gdy tylko znalazłam się w bezpiecznej odległości od nich, usiadłam na ławce, schowałam twarz w dłonie i dałam popłynąć łzom. Nie wiem jak dałam radę tyle czasu powstrzymywać się przed rozpłakaniem. Łzy lały się strumieniami i nie chciały przestać. Po jakimś czasie, poczułam jak ktoś delikatnie kładzie mi dłoń na ramieniu.
- Monika, co się stało? - zapytał. Żeby sprawdzić kto to powiedział, podniosłam niepewnie głowę. O nie, tylko nie on. Dlaczego to musi być akurat on?
- Monika, co się stało? - powtórzył pytanie Nathan. Nie chciałam w tym momencie patrzeć na żadnych mężczyzn, ale nie. Los musi być dla mnie tak podły i przysyła tutaj jego. Mnie to chyba na serio Bóg nie kocha. Zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Wstałam i pobiegłam, nie patrząc przed siebie, byle jak najdalej od wszystkich problemów. Słyszałam jak woła mnie po imieniu, ale nie miałam zamiaru się zatrzymywać. Po jakimś czasie, poczułam jak oplatają mnie od tyłu czyjeś ręce. Poznałam ten zapach perfum, to był znowu Nathan. Tym razem jednak nie pytał o nic, tylko przytulił mocno do siebie. Próbowałam się wyrwać, ale jego uścisk był stalowy. Powoli uspokajałam się, jednak to mnie dalej bolało. Jakby ktoś z piersi wyjął mi serce, zdeptał je i odłożył na miejsce.
- Chodź, pójdziemy do domu. - powiedział spokojnie, zwalniając uścisk. Nie mając siły na nic więcej, kiwnęłam tylko głową. Gdy doszliśmy przed mój dom, Nathan nagle zmienił kierunek i prowadził mnie teraz do domu The Wanted. Nie miałam ochoty się sprzeczać, więc podążyłam tam razem z nim. Nath bez pukania otworzył drzwi i poprowadził mnie na piętro. Weszliśmy do jakiegoś pokoju, który chyba należał do niego. Ściany były w kolorze morskim. Tuż przy oknach znajdowało się łóżko oraz pianino. Reszte miejsc zajmowały szafki, drzwi od balkonu, szafa i inne przedmioty. Chłopak poprowadził mnie w stronę łóżka i poprosił bym na nim usiadła. Bez szemrania spełniłam jego prośbę.
- Zaraz wrócę, poczekaj chwilkę. - powiedział i już go nie było. Skuliłam się i (kto by się spodziewał?) znowu rozpłakałam. Łkając, nie usłyszałam jak Nathan wchodzi do pokoju i po raz drugi poczułam jego silne ramiona. Pod wpływem impulsu, a także przez ciepło i bezpieczeństwo bijące od niego, wtuliłam się w jego tors, zanosząc się płaczem.W tym momencie potrzebowałam bliskości, żeby się jeszcze bardziej nie załamać.
- Ja.. ja go.. kochałam.. ufałam mu.. - wydukałam, szlochając.
- Cii, na razie nic nie mów.. Uspokój się.. - wyszeptał Nathan, głaszcząc po włosach. I dzięki niemu na prawdę się uspokajałam. W końcu, gdy wyschły wszystkie łzy, spojrzałam na chłopaka. On widząc, że się mu przyglądam, uśmiechnął się. Odpowiedziałam mu tym samym, chociaż nie miałam na to ochoty.
- To.. opowiesz  mi co się stało? - zapytał, niepewny mojej reakcji. Nie wiem czemu, ale czułam, że mogę mu zaufać. Już miałam zaczynać, gdy chłopak podszedł do szafki nocnej i wziął z niej dwa kubki gorącej czekolady. Wdzięczna przyjęłam od niego napój.
-  Byliśmy ze sobą już kilka lat, a ja nadal byłam w nim po uszy zakochana. Na każdym kroku pokazywał mi, jakim darzy mnie uczuciem. Znajomi zazdrościli nam, że jesteśmy tak idealnie dobraną parą. Przy nim czułam się jak księżniczka i wiedziałam, że dzięki niemu mogę osiągnąć wszystko. Rok temu wyjechał do Londynu bo dostał świetną ofertę pracy. Dzwoniliśmy, pisaliśmy sms'y i rozmawialiśmy przez Skype'a. Tęskniłam za nim przez cały ten czas, brakowało mi jego bliskości, nie mogłam się doczekać kiedy się w końcu zobaczymy. Postanowiłam przeprowadzić się do Londynu by znowu z nim się widywać. Najpierw chciałam znaleźć sobie pracę i pozałatwiać inne ważne sprawy, a dopiero potem powiedzieć mu o moim przyjeździe. Dzisiaj wieczorem miałam do niego zadzwonić by mu to przekazać, ale los chciał bym nie musiała tego robić. - głos mi się załamał, ledwo powstrzymywałam płacz. Otuchy dodawała mi ciepła dłoń Nathana, która spoczywała teraz na mojej. - Postanowiłam pójść do parku, przewietrzyć się. I zobaczyłam go, całował się z inną. A ja głupia wierzyłam, że mnie nie zdradzi. Ufałam mu, kochałam go. A on? Gdy mnie nie było przy nim, znalazł sobie inną. - po moim policzku spłynęła łza, którą Nathan szybko starł kciukiem. Wtuliłam się w niego tak, jakbym mogła w jego ramionach znaleźć schronienie przed otaczającym mnie światem i związanymi z nim problemami. Siedzieliśmy w ciszy, lecz nie przeszkadzała nam ona a wręcz przeciwnie, czułam, że tutaj słowa nie są potrzebne. Przez ten krótki moment zapomniałam o Rafale, ale jak już mówiłam, był on krótki. Wspomnienia wróciły ze zdwojoną mocą. Przed oczami widziałam wszystkie najważniejsze momenty związane z NIM. Kolejny raz zadałam sobie trud by się nie rozpłakać. Po jakimś czasie jednak uspokoiłam się na tyle by zrozumieć, że niepotrzebnie mieszam Nathana w swoje problemy. Gwałtownie wstałam, a chłopak popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Przepraszam cię za to, że zawracam ci głowę. Już lepiej pójdę. - powiedziałam cicho, nie patrząc mu w oczy. Odwróciłam się i już miałam wyjść, gdy poczułam jak Nathan łapie mnie za nadgarstek. Popatrzyłam się na niego zaskoczona, a on lekko się uśmiechnął.

- Wcale nie zawracasz. I nie pójdziesz stąd w takim stanie. - powiedział ciepło, a ja się po raz kolejny do niego przytuliłam, poczułam jak przyśpiesza mu serce. Staliśmy tak przez jakiś czas, niestety przerwali nam to Jay z Maxem, Tomem i Sivą, którzy wparowali do pokoju z krzykiem. Mieli wielkie banany na twarzach i butelki z mlekiem w rękach. Miny im jednak zrzedły, gdy zobaczyli mnie przytuloną do Nathana z zaczerwienionymi od płaczu oczami.
- Monika, co się stało? - zapytał Max. Ja tylko jeszcze bardziej wtuliłam się w Natha.
- Mogę im powiedzieć? - zapytał chłopak. Nie obchodziło mnie w tym momencie, że ktoś inny może się o tym dowiedzieć, więc lekko pokiwałam głową. Nathan streścił chłopakom co się stało a oni po wysłuchaniu tego, rzucili się na nas w celu pocieszenia mnie. Ściskali tak mocno, że nie mogłam złapać oddechu. Ale plus tej sytuacji był taki, że na mojej twarzy pojawił się delikatny uśmiech. Chłopcy zaproponowali żebyśmy zeszli na dół, do salonu. Wszyscy spojrzeli na mnie z pytającymi minami. Zanim jednak zdążyłam cokolwiek powiedzieć, Max wyrwał mnie z ramion Natha, przerzucił sobie przez ramię i z krzykiem wybiegł z pokoju i zbiegł po schodach na dół.
- Max, proszę! Puść mnie! - roześmiałam się głośno, dźgając go w bok. On zaczął się śmiać pod wpływem mojego dotyku, ale nie zwolnił uścisku. Gdy weszliśmy do salonu usiadł na sofie, sadzając sobie na kolanach.
- No, a teraz posłuchaj matki! Zapomnij o tym dupku, na świecie jest jeszcze wiele mężczyzn. - powiedział, zabawnie poruszając brwiami.
- Dobrze mamusiu, spróbuję. - odparłam dziecinnym głosikiem. W tym momencie zeszli na dół chłopcy i spojrzeli na nas dziwnie.
- Grzeczna dziewczynka! Widzicie jak córkę wychowałem? - zwrócił się do reszty TW, a oni zgodnie pokiwali głowami. Rozsiedli się na sofach i tępo wpatrywali w wyłączony telewizor. Nagle Tom wstał i zaczął wykonywać dziki taniec szczęścia. Wszyscy popatrzyliśmy się na niego jak na osobę cofniętą w rozwoju.
- A z czego ta radość? - zapytałam.
- Bo skoro Max jest twoją mamą, to Siva jest twoim tatą a Jay siostrą. - wyjaśnił mi jak małemu dziecku. Przez chwilę się jeszcze zastanawiał po czym wrzasnął, śmiejąc się. - Czyli ja jestem twoim bratem! Wszyscy jesteśmy jedną, wielką rodziną!
- A ja to co? Od macochy? - zapytał oburzony Nathan, a Tom pokiwał głupkowato głową. - Ooo.. niee! A będziesz coś chciał!
Tom miał właśnie coś mu odpowiedzieć, gdy ja przerwałam ich kłótnię :
- Dobra, cicho być! Może coś oglądniemy? - wszyscy zgodnie pokiwali głowami i spojrzeli na Jay'a, który trzymał w ręku pilot.
- Kto ma pilot ten ma władzę! - roześmiał się i włączył telewizor na Animal Planet. Myśląc, że nikt nie patrzy dałam wypłynąć kilku łzom, ale jak na złość, wszyscy spojrzeli w tym momencie na mnie. 
- Moniś, nie płacz. Jeszcze nie raz w twoim życiu będą chwile przez które jedyną rzeczą jaką chciałabyś zrobić to uciec gdzieś daleko, sama, nie oglądając się za siebie. Ale będziesz miała przy sobie osoby, które pomogą ci wstać i na nowo rozpocząć dzień.- powiedział Tom, a wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni.
- Aż takie dziwne jest to, że czasami powiem coś mądrego? - wkurzył się nasz "pan filozof", a reszta jednogłośnie krzyknęła: OCZYWIŚCIE! Tom już się podnosił by wyjść z tego pokoju, gdy ja jak to ja w tym momencie zwróciłam na siebie niechcący ich uwagę, kichając. Wszyscy spojrzeli na mnie a ja poczułam, że po tym co powiedział Thomas, muszę coś dodać od siebie.
- Już się przyzwyczaiłam, że ludzie na których mi zależy najbardziej, zwyczajnie odchodzą. Zostawiają mnie dla własnego szczęścia. Mają gdzieś moje życie i moje problemy. Nie obchodzi ich to, że dla nich byłam gotowa poświęcić wszystko co mam. Jedyna  osoba, która mnie nie zostawiła, nawet w tych najtrudniejszych momentach to Natala. Zawsze, nie ważne w jakich okolicznościach była przy mnie, gotowa wziąć na siebie cały ciężar moich problemów. Trochę to przykre, że ludzie są tacy zadufani w sobie. Trochę bardzo.. - z każdym wypowiadanym przeze mnie, chłopakom oczy robiły się coraz większe. Gdy to wyrzuciłam z siebie, poczułam się spokojniejsza, już nie miałam ochoty płakać, krzyczeć. Miałam w sobie taką pustkę. To było dość dziwne uczucie, ale też trochę przyjemne. Wszyscy siedzieliśmy cicho, a mnie zaczęły dręczyć wyrzuty sumienia, że zepsułam im humory.
- Chłopaki, może oglądniemy jakąś komedię? Dawno nie oglądałam - zapytałam wesoło, a chłopcy spojrzeli na mnie zaskoczeni tą nagłą zmianą nastroju.
- Mamusia powiedziała, że mam zapomnieć o nim, więc staram się spełnić jej prośbę. To źle? - powiedziałam dziecinnym głosikiem i popatrzyłam na Maxa, udając zawiedzioną.
- Moja córeczka! Widzicie? Tak się dzieci wychowuje! - krzyknął ze śmiechem chłopak, a ja przytuliłam się do niego. Wszyscy roześmiali się i z poprawionymi humorami, zaczęli szukać jakiejś fajnej komedii.
- Moniś, podałabyś nam swój i Nat numer? Skoro jesteśmy rodziną powinniśmy mieć swoje numery. - pojawił się przy mnie i mojej "mamie" Tom, usiadł obok i patrzył na mnie z wyczekującym wyrazem twarzy. Wyciągnęłam telefon, a wszyscy momentalnie pojawili się obok nas. Wymieniliśmy się numerami, przy okazji podałam im też numer Nat. Chłopaki włączyli film i przynieśli z kuchni popcorn i cole. Chłopaki zaczęli oglądać uważnie film, ale mnie on nie interesował. Zrobiłam się nagle śpiąca, czułam się jak wyżuta ze wszystkich sił. Nie docierało do mnie co się dzieje wokół. Ułożyłam się wygodniej w ramionach Maxa i zasnęłam.

_______________________
 Starałam się napisać długi rozdział, by wynagrodzić wam moją nieobecność. Mam nadzieję, że mi się to udało. ^^ Miałam wczoraj go dodać, ale niestety nie zdążyłam. :c Jakiekolwiek uwagi co do rozdziału, proszę pisać w komentarzach. :) No i chciałabym wam złożyć życzenia z okazji Świąt Bożego Narodzenia. Nie umiem składać życzeń, no ale spróbuję : Z całego serca życzę wam by spełniły się wasze marzenia, te większe, ale też i te malutkie. Byście miło spędzili czas w rodzinnym gronie. Byście dostali dużo fajnym prezentów i byście nie wpadli pod samochód xD No to chyba tyle. :3

Do następnego,
Natalie ♥

poniedziałek, 16 grudnia 2013

9. "Coś mi się chyba pomieszało.. To na pewno nie on..."

Już myślałam, że nigdy stamtąd nie wyjdę. Właśnie przed chwilą byłam na rozmowie kwalifikacyjnej w sklepie muzycznym. Jestem z siebie zadowolona, dobrze mi poszło. Muszę tylko jeszcze zawieść jakieś papiery i pozałatwiać sprawy związane z umową. Zamówiłam taksówkę i czekałam aż przyjedzie. W międzyczasie poczułam jak wibruje mi telefon w kieszeni. Spojrzałam na wyświetlacz. Dostałam sms'a od Moniki, pisała w nim, żebym się nie martwiła jak nie będzie jej w domu, bo idzie się przejść. Akurat w tym momencie przede mną stanęła zamówiona taksówka. Wsiadłam do niej i podałam kierowcy adres. Jak tylko wrócę, zaczniemy z Monią przygotowywać się do całonocnego maratonu filmowego. Już nie mogę się doczekać. Nagle poczułam, że coś jest nie tak. Spróbowałam wymyślić skąd to przeczucie, ale miałam pustkę w głowie. "Daj spokój, pewnie jak zwykle coś sobie ubzdurałaś i tyle. Nie masz się czym martwić." - zganiłam się w myślach. Wciąż zaniepokojona, zorientowałam się, że jestem już na miejscu. Zapłaciłam taksówkarzowi i wysiadłam z samochodu. "No miejmy to już za sobą". Głęboko odetchnęłam i ruszyłam w stronę budynku.

*** Perspektywa Moniki ***

Gdy tylko wróciłam z pracy do domu, myślałam tylko o jednym, a mianowicie o gorącej kąpieli. Wyciągnęłam czyste ciuchy z szafy i ruszyłam do łazienki. Napuściłam wody do wanny i dolałam swojego ulubionego płynu o zapachu czekolady. Gdy wydało mi się, że już wystarczająco leżę w tej wannie, wyszorowałam się porządnie i wysuszyłam. Czysta i ubrana poszłam do salonu by pooglądać telewizję. Nawet oglądanie tv nie zabiło nudy, więc po chwili postanowiłam jednak wyjść do parku by się przewietrzyć, a nie gnić w domu. Napisałam sms'a do Nat i poszłam po torebkę. Gotowa, wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Zapytałam kilka osób gdzie jest jakiś najbliższy park i już po chwili dotarłam na miejsce.Przechadzając się po ścieżkach, zobaczyłam całującą się parę. Od razu przypomniał mi się Rafał, dzisiaj wieczorem mam mu powiedzieć, że jestem w Londynie. Z tęsknotą przypatrywałam się im, po chwili jednak poczułam, że ten chłopak łudząco mi kogoś przypomina. Próbowałam sobie przypomnieć kogo, ale nie udało mi się. Żeby nie wyglądało to tak, że całyczas na nich się patrzę usiadłam na ławce. Cały czas myślałam nad tym kogo mi ten chłopak przypomina. Tak mnie korciło żeby na nich spojrzeć jeszcze raz, że nie wytrzymałam i obróciłam się do nich. 
To był błąd, wielki błąd. Chłopak w tym momencie odsunął się od dziewczyny tak, że było widać całą jego twarz. Poczułam jakby coś we mnie pękło, a łzy stanęły mi w oczach. Tym chłopakiem okazał się być Rafał.

____________________________

DUM, DUM, DUM, DUMMM... Jakoś was to za bardzo nie zaskoczyło, prawda? :D Ale co tam, ważne, że rozdział dodany tak jak obiecałam. :3 Przepraszam, że jest taki krótki, ale musiałam bo chciałam skończyć w odpowiednim momencie. ^^ Ocenę tak jak zawsze, pozostawiam wam kochani. :)


Do następnego,
Natalie ♥

niedziela, 15 grudnia 2013

WIELGAŚNIE PRZEPROSINY

Przepraszam, przepraszam, przepraszam, przepraszam.. Mogłabym przepraszać tak cały czas. To wszystko mnie przytłoczyło : szkoła, nauka, sprawdziany, kartkówki i jeszcze prezentowanie projektu gimnazjalnego.. Ale jak na razie mam spokój, więc OBIECUJE, że w najbliższym czasie pojawi się rozdział. Mam nadzieję, że mi wybaczycie to, że nie komentowałam waszych blogów (chociaż systematycznie je czytałam) i nie dodawałam rozdziałów. :c

Natalie ♥